niedziela, 7 czerwca 2015

Emocje, emocje, emocje

Witam,

po raz kolejny nasi siatkarze pokazali klasę. W piątkowy i sobotni wieczór Polacy pokonali ekipę z Iranu. Pierwszy mecz oglądałam jak zwykle przed telewizorem, drugi natomiast miałam niewątpliwą przyjemność podziwiaćw Częstochowie! Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie stał koło mnie Pan Jerzy Mielewski czy nie siedział Łukasz Kadziewicz. Mam trochę szczęścia nie powiem. Może zacznę od początku. 


Na miejsce dotarłam godzinę przed pierwszym gwizdkiem. Stosunkowo szybko odnalazłam swoje miejsce. Na szczęście nie stałam długo przed wejściem, dzięki sprawnej organizacji. Częstochowska hala okazała się być bardzo przyjemnym miejscem. Już od momentu wejścia na trybuny usłyszałam rozgrzewającego kibiców Marka Magierę. Cóż to za energiczny człowiek! Sama niekiedy chciałabym mieć tyle werwy co on. Po chwili na boisko wybiegły obie drużyny, by rozpocząć trening. Poniżej krótki filmik. Z góry przepraszam za jakość i nagranie bokiem a nie prosto, ale na technice zbytnio się nie znam narazie.


Stopniowo trybuny zaczęły się wypełniać ludźmi. Pokazał się też słynny orzełek wraz z niedźwiadkiem, którzy podkręcali i tak gorącą już atmosferę. Tłumy odśpiewały piosenkę "Zawsze tam gdzie Ty" a zaraz po tym rozpoczęła się oficjalna prezentacja zespołów. Polski hymn "a capella" na żywo naprawdę zapiera dech w piersi!

Pierwsze dwa sety spędziłam w sektorze C7, czyli troszkę wyżej niż się spodziewałam. To i tak nie przeszkodziło mi w podziwianiu gry naszych chłopców. Choć pierwszy set padł łupem Irańczyków. Być może zadecydowały o tym poniekąd zmiany, które wprowadził selekcjoner Azjatów Slobodan Kovac. Mianowicie desygnował on do gry Milada Ebadipoura a kontuzjowanego Faeziego zastąpił Adel Ghoami. Nie mniejszy wpływ na przegranie pierwszego seta miały pomyłki naszych siatkarzy, szczególnie w przyjęciu


W drugim secie nerwów także nie zabrakło. Polacy rozpoczęli go dobrze. Jednak odmienieni nieco Persowie szybko odrobili straty. Kilkoma wyśmienitymi akcjami po raz kolejny pochwalił się Mateusz Bieniek. Do samej końcówki gra toczyła się tak, iż nasi odskakiwali rywalom na kilka oczek po to, by Persowie w mgnieniu oka doprowadzali do remisu. Dziwna sytuacja zakończyła tę partię. W sumie to do końca nie wiedziałam o co chodzi. Jak się potem okazało jeden z Irańczyków dotknął siatkę swoją długą i gęstą brodą co zgodnie z nowymi przepisami jest niedopuszczalne. Azjaci nie mogli pogodzić się z decyzją sędziów, ale system weryfikacji jednoznacznie stwierdził, że zanim piłka dotknęła boiska Irańczyk popełnił kuriozalny błąd. Poniżej jeszcze jeden filmik z treningu i nagranie z hali.




W trakcie dziesięciominutowej przerwy poszłam na pogawędkę z poznanym już wcześniej dziennikarzem Polsatu Jerzym Mielewskim i miałam to szczęście, że trzeciego seta obejrzałam tuż obok niego właśnie. Zaciekawił mnie fakt, iż kibice nastawieni byli na doping, a zebrani dziennikarze czy komentatorzy w spokoju analizowali każdą akcję spotkania, zapewne po to, aby później przeprowadzić merytoryczną rozmowę w studiu pomeczowym. Stałam tylko i nie mogłam wyjść z podziwu. Na boisku natomiast prym wiódł Michał Kubiak, który nieźle przyjmował, atakował i popisał się w polu zagrywki. Wspierany przez Kurka i Bieńka poprowadził Biało-Czerwonych do wygrania trzeciego seta.




Przyznam, że rozbolały mnie nogi od stania, więc postanowiłam na chwilę przysiąść w pierwszym rzędzie. W czwartej partii Irańczycy powrócili do gry. Na samym początku wypracowali trzypunktową przewagę, której jak się potem okazało nie byliśmy w stanie odrobić. W jednej z akcji Mousavi zablokował naszego kapitana Michała Kubiaka i tak ekspresywnie okazał swą radość, że rozdrażnił kapitana polskiego zespołu, że obaj siatkarze skoczyli sobie do gardeł. Sędzia główny obu zawodnikom przyznał czerwone kartki. Polakom i tak nie udało się w tej odsłonie już nic ugrać. W Częstochowie rozpoczęło się odliczanie do tie breaka. W międzyczasie obok mnie miejsce zajął Łukasz Kadziewicz. Zamieniłam z nim kilka słów. Razem doszliśmy do wniosku, iż naszym ciężko gra się z Azjatami, ponieważ nie mamy z nim na co dzień styczności i nie jesteśmy przyzwyczajeni do ich stylu gry.

Na szczęście piątego seta można by nazwać festiwalem Biało-Czerwonych,którzy nie pozostawili Irańczykom złudzeń. Szybko wypracowaliśmy solidną przewagę, którą sukcesywnie powiększaliśmy. Zawodnikiem meczu został wybrany Michał Kubiak. Mój ulubiony siatkarz. 



Teraz czeka nas trzytygodniowa podróż po świecie. Najbardziej istotne okażą się potyczki z Amerykanami, którzy dwukrotnie brawurowo ograli Rosjani prowadzą w naszej grupie z kompletem zwycięstw. Na wyjeździe ponownie spotkamy się też z naszymi wschodnimi sąsiadami i problematycznymi dla nas Azjatami. Miejmy nadzieję, że poradzimy sobie bardzo dobrze, powracając do kraju z samymi zwycięstwami. Trzymajmy mocno kciuki za naszych siatkarzy!

Po meczu udało mi się jeszcze zdobyć autograf Mateusza Miki. Oto on:



Za mną kolejne niezwykłe przeżycie, które na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Jedno jest pewne: Na pewno wybiorę się na jeszcze nie jeden mecz z naszymi siatkarzami! Wam także to polecam. Mam nadzieję,że będziemy kibicować razem!

Pozdrawiam

Justyna

1 komentarz:

  1. Hej. Bardzo fajna relacja! Może chciałabyś spróbować swoich sił w poważnej redakcji sportowej? Napisz proszę na: rekrutacja_siatkowka@o2.pl

    OdpowiedzUsuń